W 5. kolejce klasy okręgowej wybraliśmy się na wyjazd do Jedlicza na pojedynek z miejscową Naftą.
Jeszcze zaledwie trzy miesiące wcześniej, na tym samym stadionie, ponieśliśmy dotkliwą porażkę 9:0. Było więc zupełnie jasne, że trzeba zrobić wszystko, by się za tamten mecz zrewanżować.
Mecz rozpoczęliśmy od sytuacji Kamila Ryby, który zebrał piłkę wybitą po rzucie rożnym i oddał niecelny strzał zza szesnastki. Niedługo potem świetną okazję mogli mieć gospodarze — pomocnik Nafty zagrał piłkę prostopadłą do swojego kolegi, ale na szczęście w ostatniej chwili na aut wybił ją interweniujący poza polem karnym Arek Adamczyk. Kolejną dogodną okazję gospodarze mieli po stałym fragmencie gry, ale również i tym razem górą był Arek, który końcami palców sparował piłkę na rzut rożny. Nafciarze jeszcze kilkukrotnie w tej połowie próbowali strzałów głową po dośrodkowaniach, ale nasz bramkarz nie miał z nimi większych problemów. Z naszej strony dwie akcje skrzydłem przeprowadził Kamil Rachwalski: za pierwszym razem uderzenie z ostrego kąta odbił goalkeeper, za drugim, po podaniu od Karola Marynowskiego, Kamil przeprowadził rajd od połowy boiska, wpadł w pole karne i zagrał piłkę wzdłuż bramki, gdzie formalności dopełnił Dawid Brodzicki.
Bardzo szybko mogliśmy pójść za ciosem za sprawą Michała Tympalskiego, który najpierw groźnie uderzył z dystansu, a chwilę później, strzelając z woleja, minimalnie chybił. Nasz ostatni ofensywny akcent w pierwszej części gry to ponownie strzał Michała — bramkarzowi udało się odbić piłkę, do której dopadł Kamil Ryba, ale jego uderzenie było niecelne. Nafta często próbowała dalekich piłek za naszą obronę, jednak nie stworzyła sobie w ten sposób żadnej stuprocentowej sytuacji.
Na samym początku drugiej odsłony gry, po rzucie rożnym w naszym polu karnym, wydarzył się tak zwany "ping-pong" — piłka odbijała się od kilku zawodników, ostatecznie jednak, na nasze szczęście, do bramki nie trafiła. Z biegiem minut coraz większe posiadanie piłki mieli gospodarze, Gieksiarze z kolei mądrze ustawili się w obronie i czekali na swoje okazje z kontrataków. Takowe pojawiały się co jakiś czas, między innymi po dośrodkowaniu Dawida Burnata, gdy Kamil Rachwalski obił poprzeczkę. Natomiast po znakomitym zagraniu Riccardo Żubra wyższość bramkarza musiał uznać Igor Barbara. Nafta wielokrotnie próbowała strzałów z dystansu i wrzutek w pole karne Górnika, ale podobnie jak w pierwszej połowie, nie przekładało się to na dogodne sytuacje. Najbliżej celu byli po próbie "wkrętki" bezpośrednio z rzutu rożnego, po której piłka wylądowała na poprzeczce.
Dziesięć punktów po pięciu meczach to bilans, który każdy kibic Górnika brałby przed sezonem w ciemno.
Wielkie brawa dla całej drużyny i trenera. Mamy nadzieję na kontynuowanie dobrej passy w kolejnych spotkaniach. Drużynie Nafty życzymy powodzenia w następnych meczach, a kibicom dziękujemy za wsparcie na dalekim wyjeździe.
CC